Obsługiwane przez usługę Blogger.
RSS

Prolog

Coś wisiało w powietrzu. Przeczuwano, że nadchodzi pewien przełom. Nadchodziło Nowe.
Na świecie, przez wiele ciężkich zim wstrząsanym kolejnymi wojnami, rewolucjami i powstaniami uciśnionych, pojawiały się znaki. Z początku nieśmiało, ostrożnie, jak nowo narodzone zwierzątko stawiające pierwsze kroki, nieznana jeszcze myśl zakradła się niepostrzeżenie do ludzkich dusz.
Rosła tam cichutko, w ukryciu, karmiona rozlewem krwi, wszechwładnym lękiem i łzami niewinnych, by wreszcie, wraz z wybuchem kolejnej wojny, zerwać się do lotu, wyrwać się z klatki dawnych przesądów, porwać za sobą tysiące młodych, niespokojnych serc, spragnionych od lat wolności okupionej bohaterskim poświęceniem.
Nowa epoka nie była pokorna ani cierpliwa. Była dzika, nieposkromiona, gwałtowna jak wicher z mroźnej północy. Żądała czynu, czynu tu i teraz, czynu natychmiast, czynu zaraz, już, czynu, czynu przede wszystkim. Gardziła każdym, najsłodszym nawet, słowem pocieszenia.

Skoro tylko człowiek odnajdzie niczym niezmącone szczęście na ziemi, w tej właśnie chwili prawdziwie żyć przestaje, bowiem w duszy jego więdnie natychmiast wszelkie pragnienie, a wskutek tego usycha dążenie do lepszej przyszłości. Co zaś nie zmienia się, nie rozwija i nie doskonali, a tym samym nie podlega podstawowym prawom życia na ziemi, bliższym jest w swej istocie martwemu kamieniowi niźli żyjącemu stworzeniu.

Cytat powyższy pochodzi z drugiego tomu Rozważań o naturze ludzkiej, obszernego filozoficznego dzieła autorstwa znanego i wielce poważanego wśród salonowego towarzystwa myśliciela, Kordiana Nadiewa, lecz jegomościem owym nie będziemy się teraz zajmować. Dość powiedzieć, że mimo niebywałego sukcesu wydawniczego wspomnianego traktatu, zawarte w nim teorie, jakkolwiek przełomowe i stanowiące bezspornie jeden z głównych fundamentów przyszłej epoki, nie zyskały przychylności następnego pokolenia, uznane za nazbyt przygnębiające przez młode, choć doświadczone już wieloma wojnami, umysły, ogarnięte wzniosłymi marzeniami.
Podobną opinię wyraziła swego czasu hrabianka Dierrin-Filienko, jedna z bohaterek komedii księżnej Atienny Korbiulew-Larkinin uznanej i cenionej do dziś dramatopisarki. Mimo że klasycznego jeszcze pióra przedstawicielki starszego pokolenia, było to kolejne dzieło zwiastujące Nowe:

Ależ, droga ciociu, raczcie mieć na względzie,
Że kto skarb swój odnalazł, szukać już nie będzie.
I choć ten czy ów z panów plecie takie bzdury,
Swym gadaniem nie zmieni wszak prawa natury.
I dziwi mnie doprawdy, ciotuchno kochana,
Że taką czcią otaczacie zdanie tego pana.
[...]
Dusza ludzka innym zgoła prawom jest powolną,
Do  e w o l u c j i  (modne słówko) niezupełnie zdolną.
Nie z tego ona świata, na cóż jej nauka?
Skoro skarb swój odnajdzie, więcej go nie szuka.

Utwór w oczywisty sposób nawiązywał do teorii wspomnianego już Nadiewa, nie stroniąc od niezbyt subtelnych kpin, a niekiedy wręcz bezczelnych obelg pod adresem owej wybitnej bez wątpienia postaci, co wywołało rzecz jasna niemały skandal i omal nie skończyło się sprawą sądową. Pan Nadiew ostatecznie okazał jednak niepokornej autorce wielkoduszność, choć złośliwi twierdzili, że miał po prostu dość oleju w głowie, by nie sprzeczać się publicznie z opiniami, bądź co bądź, bohaterów literackich.
Skandaliczne dzieło, w rzeczywistości satyra nie tyle na poglądy pana Nadiewa, co na ślepo ulegającą modzie arystokrację, nosiło tytuł Cierpienie hrabiny, lecz o tym wspominam jedynie mimochodem, bowiem, podobnie jak kariera naszego światłego filozofa, fakt ów również nie ma dla nas większego znaczenia.
Nie będę też przybliżać szczegółów tak zapoczątkowanego sporu między literatami, jakkolwiek wypada wspomnieć, że pan Nadiew nie pozostał dłużny szlachetnie urodzonej skandalistce i w typowy dla siebie ironiczno-mentorski sposób cierpko potępił zarówno jej stanowisko, jak i formę jego przedstawienia w swojej nowej króciutkiej powiastce, która naturalnie wywołała kolejną literacką reakcję księżnej, nakręcającą jeszcze bardziej niekończącą się spiralę głębokich antagonizmów.

Wszystkie te informacje nie wiążą się bezpośrednio z interesującymi nas wydarzeniami, lecz w mojej opinii (sprzecznej być może z opinią drogiego Czytelnika) mają dla całej historii szczególne znaczenie, ponieważ dają nam pewne, choć z pewnością niepełne, pojęcie o epoce, w jakiej przyszło żyć naszym bohaterom, bez czego być może trudno byłoby nam ich niekiedy zrozumieć.
Teraz jednak nadszedł, jak się zdaje, czas, by zaprosić znudzonego już zapewne Czytelnika do nieznanego mu dotychczas baśniowego Norienu, gdzie rozpoczyna się nasza długa opowieść.

  • Digg
  • Del.icio.us
  • StumbleUpon
  • Reddit
  • RSS

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Bardzo ładny wstęp. Cytaty sama wymyśliłaś czy gdzieś znalazłaś i zaadaptowałaś?

Piszesz bardzo dobrze, nie widzę błędów, choć podejrzewam, że tekst nie był betowany...

Elisabeth An Livest pisze...

Kurcze. Piszesz świetnie, bogate słownictwo. I ja rozumiem, że prolog to tylko wprowadzenie, ale ma ono zaciekawić. Gdybym była zwykłą czytelniczką, zapewnie wyszłabym z bloga, nie pozostawiając za sobą nawet komentarza. Jednak taka nie jestem. Jak coś przeczytam, muszę to ocenić. Ciekawym wprowadzeniem bym tego nie nazwała. Za to niezwykle pouczającym już tak. Dobrze, skończę już i przejdę do pierwszego rozdziału.

Mazgajska pisze...

Tutaj chyba powinnam się była pojawić na samiutkim początku. ;_;
To po kolei. Jesteśmy jakoś kole początków wieku, prawda? Piękna epoka, szkoda, że tak mało opek ma akcję osadzoną w tych czasach. Ale cóż, może to i dobrze - Twoje opowiadanie wyróżnia się na tle ich wszystkich. :D
A żeby to tylko tym, ale szczegół.
Kordian, czyli jak złapać +10 na samym wstępie :D
I wiesz co, gdyby nie to, że czytałam Twoje dwa najświeższe rozdziały, zaczęłabym się zastanawiać, co poszło nie tak i dlaczego nigdy nie słyszałam o tych pisarzach. Bo piszesz z takim klimatem, że wcale bym się nie zdziwiła, gdyby ci te teksty czy postaci fantastyczno-historyczne okazały się prawdziwi, a Nowe uznałabyś za jakiś przełom w dziejach. A prolog przetworzenie jakiegoś wielkiego traktatu. Serio - wszystko od A do Z do siebie pasuje, przez szyki zdań, po zwracanie się do czytelników, przez słowa, aż po te smakowite i niewymuszone dygresje. Wszystko jest perfekcyjnie do siebie dobrane - i w sumie nie wiem, co mam dodać jeszcze. Że przeczytałam fragment przytoczonego dzieła Cierpienia Hrabiny dwa razy, a zaraz poleci trzeci, czwarty i nie mniej zachwycony piąty?
Nie wiem, co jeszcze. Że Twoje opowiadanie się wybija, nie tylko w blogaskowym wymiarze? To chyba wiesz. Co ja Ci tam będę gadać, jak Ty pewnie wszystko wiesz. ;_;
Chyba tyle na dziś. Oczekuj, że będę bardzo nieregularnie, ale zawsze, wpadać. :D
Pozdrówki,
Athemoss.
PS. Jak Ci poszło z pracą naukową? :D

Haley pisze...

Oj, kochana Athemoss, rumienię się jak piwonia, czytając tak pochlebną opinię na temat tego, co tu skrobię. Nie żartuję. :) Stokrotne dzięki za obecność i za przemiłe słowa, jestem wprost zachwycona.
Masz rację, mój świat stylizowany jest na przełom XIX i XX wieku, a podobieństwo do prawdziwych osób, miejsc, dzieł i zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. No, może królowa trochę jest stylizowana na królową Wiktorię ;)
A praca magisterska napisana i obroniona na 5, dziękuję :) Przymierzam się do doktoratu obecnie, chociaż co z tego wyjdzie, na razie nie wiadomo.
Cieszę się bardzo, że Ci się podobało i postaram się nie zawieść oczekiwań w kolejnych częściach.
Tymczasem, dziękuję raz jeszcze i bardzo ciepło pozdrawiam :)

Prześlij komentarz